takie moje wynurzenie...
Siedzę tak sobie w wirtualu i otrzymuję powiadomienie, że mam dziś wspomnienie...
No to może jakaś retrospekcja z realu?
Otóż czasami tak bywa, że przytrafiają nam się rzeczy, których nie jesteśmy w stanie pojąć naszym umysłem, a mianowicie takie, że czujemy, że jakaś siła natury wyższej była w to zamieszana. Wtedy powraca nam wiara w cud.
Ten cud, którego doświadczyłam i chce tu opisać pomogła mi również zbudować moja wyobraźnia.
Szesnaście lat temu, w dniu mojego ślubu, w brzydkim, szaroburym miesiącu lutym, zastanawiałam się jak ja przeżyję ten dzień pośród tylu ludzi, kiedy to brakuje mi najważniejszej osoby- ojca. Oczywiście byłam pewna tego, że się rozkleję, no i tak się stało. Przepłakałam całą przysięgę małżeńską. Szlag trafił makijaż!!!
3/4 kościoła ryczało...
No, ale do czego to ja tu zmierzam, a mianowicie- jak już wspomniałam pogoda była psia, ciemno i nijak na dworze. Oczywiście suknia zachlapana u dołu błotem.
Przyjechała rodzina muzyków, którzy zaczęli grać na zamarzniętych instrumentach, no i ten marsz weselny był z lekka okaleczony, ale dla mnie wspaniały. No ale dalej zmierzajmy do tego cudu...
Po odsłuchaniu Mendelsona- wychodzę ja z mężem przed kościół, a tu biało, rozumiecie? Biały welon dla mnie, prosto z nieba- NAJPIĘKNIEJSZY PREZENT ŚLUBNY, od najważniejszego człowieka, którego ze mną w tym dniu fizycznie nie było...
Wiem, że to brzmi absurdalnie...ale ta interpretacja przywraca mi nadzieję, że gdzieś tam w górze stoi rzesza Cichych Aniołów...
I tak to sobie myślę, po latach, obserwując różne śluby, uroczystości, święta, wydziwiania , sztuczne kwiaty i girlandy, że ta cała sztuczna oprawa nie ma znaczenia, to nie stanowi o istocie tak ważnego dla nas tu i teraz. Ważne jest mianowicie, głębokie odczuwanie bycia z ludźmi- odczuwanie miłości. Bo przecież kochamy Tych, z którymi dzielimy życie, ale i Tych, których pośród nas nie ma...Tych, z którymi chcielibyśmy dzielić wiele takich momentów ...
Zatem, nic nie dzieje się bez przyczyny, a wyobraźnia jest niezwykłym instrumentem, który przywraca człowiekowi wiarę w cud...
,,Biały woal'' (z cyklu ,,Przedmioty'')- akryl na płótnie.
No to może jakaś retrospekcja z realu?
Otóż czasami tak bywa, że przytrafiają nam się rzeczy, których nie jesteśmy w stanie pojąć naszym umysłem, a mianowicie takie, że czujemy, że jakaś siła natury wyższej była w to zamieszana. Wtedy powraca nam wiara w cud.
Ten cud, którego doświadczyłam i chce tu opisać pomogła mi również zbudować moja wyobraźnia.
Szesnaście lat temu, w dniu mojego ślubu, w brzydkim, szaroburym miesiącu lutym, zastanawiałam się jak ja przeżyję ten dzień pośród tylu ludzi, kiedy to brakuje mi najważniejszej osoby- ojca. Oczywiście byłam pewna tego, że się rozkleję, no i tak się stało. Przepłakałam całą przysięgę małżeńską. Szlag trafił makijaż!!!
3/4 kościoła ryczało...
No, ale do czego to ja tu zmierzam, a mianowicie- jak już wspomniałam pogoda była psia, ciemno i nijak na dworze. Oczywiście suknia zachlapana u dołu błotem.
Przyjechała rodzina muzyków, którzy zaczęli grać na zamarzniętych instrumentach, no i ten marsz weselny był z lekka okaleczony, ale dla mnie wspaniały. No ale dalej zmierzajmy do tego cudu...
Po odsłuchaniu Mendelsona- wychodzę ja z mężem przed kościół, a tu biało, rozumiecie? Biały welon dla mnie, prosto z nieba- NAJPIĘKNIEJSZY PREZENT ŚLUBNY, od najważniejszego człowieka, którego ze mną w tym dniu fizycznie nie było...
Wiem, że to brzmi absurdalnie...ale ta interpretacja przywraca mi nadzieję, że gdzieś tam w górze stoi rzesza Cichych Aniołów...
I tak to sobie myślę, po latach, obserwując różne śluby, uroczystości, święta, wydziwiania , sztuczne kwiaty i girlandy, że ta cała sztuczna oprawa nie ma znaczenia, to nie stanowi o istocie tak ważnego dla nas tu i teraz. Ważne jest mianowicie, głębokie odczuwanie bycia z ludźmi- odczuwanie miłości. Bo przecież kochamy Tych, z którymi dzielimy życie, ale i Tych, których pośród nas nie ma...Tych, z którymi chcielibyśmy dzielić wiele takich momentów ...
Zatem, nic nie dzieje się bez przyczyny, a wyobraźnia jest niezwykłym instrumentem, który przywraca człowiekowi wiarę w cud...
,,Biały woal'' (z cyklu ,,Przedmioty'')- akryl na płótnie.

Bo wierzy się sercem, nie rozumem...
OdpowiedzUsuńRozum do wiary jest za mały, cuda przemawiają do nas przez serce :)
Życzę Tobie jak najwięcej takich spotkań i wielobarwnych welonów...
Wilczyco Moja Droga Tobie udanych ucieczek przed kroplami deszczu :)
UsuńNiezwykłe wspomnienia, Małgosiu. Moje są całkowicie odmienne - chęć ucieczki sprzed ołtarza po pierwszych słowach kazania, potem szukanie otuchy w objęciach pięciu księży podczas przekazywania znaku pokoju. Ucieczka dopiero po dziesięciu latach...
OdpowiedzUsuńDobrego dnia, Małgosiu:).
jutro pięknego poranka i słoneczka, a że jest 23:54, no to dobrej nocy i otulam myślami... :)
UsuńPiękne:)
OdpowiedzUsuńhttp://kreatywniejemy.blogspot.com
Dziękuję z serca...
Usuń