sobota, 23 lutego 2019

Bezbarwny wiersz

Jesteś coraz bardziej rozczarowany przemijaniem, tym
że coraz krótszy dystans pisze ci bezbarwny i brutalny wiersz.
Częściej dostrzegasz fakt, że subtelne motyle na twojej łące umierają,
w sadach gniją jabłka. Rozebrałeś szarą prawdę w tym...
Coraz częściej bez celu chodzisz, tulisz do ziemi zmęczoną głowę,
nie możesz odpocząć. Jak kot pragniesz przespać starości sen.
Ciszę metrami odmierzasz i karmisz łyżkami.
Tak bardzo jesteś białych kości głodny ...
Wiele już pokory w tym...
"Bezbarwny wiersz" Małgośka
fotografia World Press
                                                       

niedziela, 17 lutego 2019

Mieszkanie

Mieszkam przy ulicy Horyzonciej,
gdzie na zachodzie kończy się dzień,
a zmęczone dniem słońce
bierze w wannie nocną kąpiel.
Od dawna już mieszkanie sobie
w zapomnianym sadzie urządzam
tam, gdzie obok gruszy stoi stary kredens,
a krzesło gdzie przygarbiona jabłonka.
Pół domu do ogrodu już wyniosłam,
jeszcze tylko drzewa z chochołów rozbiorę,
wapnem pobielę i na wiosnę posprzątam.
"Mieszkanie na Horyzonciej" Małgośka
................................................................................
taki zbieg okoliczności, który czai się wszędzie i w najmniej oczekiwanym momencie......
dobrej nocy
                                            

Latająca ryba

Kiedy blask księżyca świeci dla mnie już tylko pod wodą i gwiazdy jak małże osadzają się na dnie nieba. Wydaje mi się, że jestem rybą, a życie to ocean snu, w którym odpływam.Oprócz twardych łusek na łokciach, w których istnienie mnie przysposobiło, ojciec zrobił mi skrzydła. Zza horyzontu dobiega do mnie wewnętrzny głos. Odbijam się od jego melodii i w jego kierunku subtelnie podpływam. Nad cichą taflą wody zaczynam lot. Zapominam o lęku, o wysokości, lecę jak mewa na oślep. I nagle budzę się ze snu, brutalnie obok słońca jak Ikar. Znowu dostrzegam w sobie kruchego człowieka z krwi i kości, który za każdym razem przypomina sobie o stopach, kiedy na chwilę traci grunt, łuski i opada na dno.
"Latająca ryba" Małgośka

                                                             

niedziela, 10 lutego 2019

Preludium do starości

Kiedy ludzie starzeją się jak drzewa, zaczynają odrastać im dzikie pędy. Ciało usycha i od nadmiaru niewygodnego milczenia, drewnieje też ludzki język. Mowa jak dziurawe kapcie dla nóg, nagle przestaje być czymś użytecznym.
W ciężkiej głowie rośnie ciszy gęstwina, przez której preludium młodym pędom, trudno się przedrzeć.
"Preludium do starości" Małgośka

                                                   

niedziela, 3 lutego 2019

Drzewa mają imiona

W moim sadzie drzewa mają imiona. Tam, gdzie o poranku budzi się słońce, rośnie śliwa Władysława. A po stronie, gdzie dzień w sen odchodzi, przygarbiona Natalia rozdaje dzieciom gruszy soczyste owoce. Jest tam też drzewo odmienne, wyjątkowe, które nie owocuje i nad lustrem stawu pochyla gałęzie. Całymi dniami i nocami łka i płacze, szukając w wodzie odbicia. Zrozpaczoną twarz ukrywa w cichych konarach przed światem, by nikt nie widział jak jej serce z tęsknoty usycha.
"Drzewa mają imiona" Małgośka
                                                                   

piątek, 1 lutego 2019

Wyznanie Persefony

Chciałabym, żeby znów zakwitły jabłonie, które swoim duszącym zapachem zdławiłyby czerń i wypełzający smog samotności ściskający za gardło ludzi, drzewa i domy. Żeby po długiej zimie znów każdemu chciało się żyć i przez serce pochłaniać dłonie słonecznych promieni.
Marzę o wolnym powietrzu, które wyrwie spod ziemi moje zaplątane ciało i mocne warkocze. Pragnę uśmiechem ludziom na miłość uchylać drzwi, spod powiek umarłych wypuszczać nocne motyle i iskrą życia na życie otwierać oczy.
"Wyznanie Persefony" Małgośka
                                                           

Z perspektywy okna

Wyglądam przez okno...
Przyglądam się światu, który ściga się z ziarnami piasku w klepsydrze. Z perspektywy okna czas spowalnia, liczę oddechy, ulotne ciepło, które zostawiam w pocałunkach na szybie. Ku mądrej wodzie myślą odpływam, świadomie z nurtem życia przemijając. Nie pytam nikogo o świetlaną przyszłość, co będzie za dalekim, przepastnym oceanem. Miłość już nie burzy spokoju w krwiobiegu. Nie zaciskam dłoni, zębów i nie marszczę frasunkiem czoła. Otwieram serce gotowe na ciszę, gdy milczeniem białego ogrodu przez okno mnie woła.
"Z perspektywy okna" Małgośka