niedziela, 31 stycznia 2016

Pamięć przedmiotu

Wielokrotnie zadawałam sobie pytania,skąd u mnie taka chęć powrotu do tego,co już się wydarzyło?
Odpowiedź jasna- zawsze stoję, zresztą jak każdy z nas, wobec pamięci.
To ta aktywność umysłu buduje w wyobraźni "teatralność" sytuacji w tym czasie, w tym miejscu, w tej przestrzeni, w której jestem obecnie. To ona jest dla wielu z nas inspiracją. To jej przypisuję szczególną rolę.
"Pamięć przedmiotu" jest niezwykłą, abstrakcyjną umiejętnością, którą dał nam Wszechmogący Pan.

 W mojej głowie mnoży się wiele takich "pamiętliwych" przedmiotów. Na przykład babciny kredens, który zajmował centralne miejsce w kuchni. W kuchni, w której na białych krzesłach zasiadali i konwersowali Dziadkowie. W kuchni, w której unosił się zapach gotowanej kiszonej kapusty, albo mieszanki przygotowywanej dla świń. Pamiętam te zapachy, bo one wtedy drażniły moje nozdrza.
Wielokrotnie wykorzystuję pamięć do tworzenia nowych rzeczywistości, które podpowiada mi wyobraźnia. Po co? Aby przedmiot "pamiętliwy" miał szansę nowego zaistnienia. Nie był już tylko przedmiotem, lecz bytem, którego cechą jest stabilizacja ulotności, bezinteresowne istnienie...


A oto moja pamięć  o "miejscówce u dziadka"...
                      
                                                                                       


           

sobota, 30 stycznia 2016

Od zwierząt możesz bardzo wiele się nauczyć...

Od zwierząt możemy bardzo wiele się nauczyć...
Czego? A mianowicie uczuć i to tych najważniejszych. Obserwując je możemy dowiedzieć się czegoś o sobie. O strachu przed ludźmi, o relacjach z rodzeństwem, o partnerze, o przyjaźni, o izolacji, o dominacji, o ambicji,o rodzinie....tych elementów można by wymieniać nieskończenie wiele. Ta obserwacja zachowań zwierzęcych i jednocześnie uosabiających człowiecze cechy, znajduje odzwierciedlenie w twórczości wielu artystów, w porównaniach, w uosobieniach, w epitetach, w obrazach, w...
Wyższość zwierząt nad rasą ludzką polega na bezwarunkowości. U zwierząt nie trzeba racjonalnego elementu, którego potrzebuje człowiek. Niektóre nasze skomplikowane zachowania leżą w zwierzęcości naszej natury. W tęsknotach i uczuciach, które są dla nas trudne do racjonalnego wytłumaczenia.
Zatem warto obserwować zwierzęta, by znajdować tam zachowania, które są dla nas źródłem kłopotów. Na potwierdzenie moich rozmyślań na temat   człowieczej natury załączam moje prywatne obserwacje lisiego rodzeństwa, które długo gościło u podnóży mojego płotu. Niestety człowiek, jego ludzka natura, bojaźń przed utratą kurzego dobytku oraz okoliczne psy spowodowały, że w zeszłym  roku lisia nora zarosła dzikim stepem...

                            
                                                                                 







piątek, 29 stycznia 2016

Zrozumieć kogoś, kogo się nie znało...

Chciałabym zrozumieć postać mego dziadka poprzez pryzmat  opowiadań zasłyszanych z ust bliskiej mi osoby,która niedawno mnie odwiedziła...
To właśnie ciotka opowiadała mi o nim rzeczy, których  nigdy wcześniej nie słyszałam, a mianowicie o tym, że pochodził z Sosnowca i był w dobrej znajomości z Janem Kiepurą. Ten namawiał go  na muzykowanie, lecz dziadek zaprzepaścił talent. Szczerze mówiąc byłam tym faktem zaskoczona. Drugi fakt to to, że dziadek przeżył Dachau, ale o tym już wiedziałam z opowiadań mego ojca. Ciocia wspomnienie uzupełniła  o ważny pierwiastek emocjonalny. Opowiadała, że przez długi okres w ich szafie stały buty i wisiało pasiaste ubranie pochodzące z obozu. Gdy była dzieckiem bała się do tej szafy zaglądać. Przerażał ją ten widok, bo podświadomie wiedziała, że jej ojciec wypiera to z pamięci. Dziadek nie chciał  więcej relacjonować  tych zdarzeń . Był zamkniętym w sobie człowiekiem. Żył intensywnie na zewnątrz tak,  jakby nadrabiał utracony czas. Zmarł bardzo szybko pozostawiając pięcioro dzieci i "odbierając" w ten sposób innym możliwość poznania jego osoby... taki był dziadek ...niestety tylko tyle wiem...
                                                 
                                            https://www.youtube.com/watch?v=XTPCOoepm1I

                                                                     


Żeby życie stało się muzyką...

Jaki jest sekret sukcesu rodzicielskiego, życiowego?...Żeby nie liczyć kosztów?...Nie mierzyć odległości między początkiem, a punktem, w którym obecnie tkwimy?
Tak to takie rozrachunki powstrzymują nas przed zrobieniem następnego małego kroku.Jeśli chcemy być przyjaciółmi- odbierajmy telefon, zamiast go wyciszać. Jeśli chcemy coś napisać, siadajmy i zaczynajmy to czynić. Najważniejsza jest odwaga, by zrobić następny krok. I może on być niewielki, ale musi być, żeby zrobić kolejny. I nie ważne, czy będzie on właściwy. Doświadczając stajemy się mądrzejsi, bogaci duchowo.To wystarczy, żeby zmagać się z dniem codziennym, żeby wychowywać dzieci, żeby napisać coś dla innych, żeby spełniać marzenia, żeby życie stało się muzyką, żeby odczuwać intensywniej, żeby ...

Wykonaj dzisiaj swój mały, wielki,....następny krok...


https://www.youtube.com/watch?v=LkPrclUezV0
                                                                          

Niezwykła mądrość bajek


Tak przypomniała mi się dziś filozoficzna bajka Andersena o imbryku do herbaty, który był strasznie dumny ze swojego dotychczasowego, młodzieńczego życia. Nie interesował się wówczas losem potłuczonej pokrywki. I tak beztrosko wiódł życie na salonach. No, ale wszystko ma swój kres. Czasy świetności przeminęły, gdy niezręczna ręka najzwyczajniej w świecie upuściła go. Rozpadł się na kilka części. Podzielił los pokrywki. Najgorszym jednak faktem było to, że wszyscy się z niego śmiali i nazywali kaleką, inwalidą. I wtedy to dopiero zaczął zdawać sobie sprawę ze swoich wad:
"– Nigdy nie będę mógł pozbyć się tego wspomnienia! – mówił imbryk później, opowiadając dzieje swego życia. – Nazwali mnie inwalidą, postawili w kącie, a na drugi dzień podarowali kobiecie, która żebrała o łyżkę skromnej strawy; zszedłem do rzędu nędzarzy, stałem bez użytku w kącie; ale kiedy tak stałem, zaczęło się dla mnie lepsze życie; jest się czymś jednym, a nagle staje się zupełnie czymś innym. Napełniono mnie ziemią; dla imbryka znaczy to samo co pogrzeb, lecz do ziemi włożono cebulkę kwiatu, kto ją tam włożył, kto mi ją podarował – nie wiem; ale był to dla mnie dar, wynagrodzenie za chińskie listeczki i wrzątek, za stłuczone ucho i szyję. Cebulka leżała w ziemi, leżała we mnie, stała się moim sercem, moim żywym sercem, a przecież nigdy przedtem nie miałem takiego serca. Wstąpiło we mnie życie i siły; puls bił, cebulka wypuściła pędy; można było pęknąć od rozsadzających uczuć i myśli; wyrósł z niej kwiat, patrzałem na niego, dźwigałem go; patrząc na jego piękno, sam zapomniałem o sobie; to prawdziwe błogosławieństwo zapomnieć przez innych o sobie. Kwiat nie dziękował mi za to, nie myślał o mnie; podziwiali go i chwalili. Byłem taki szczęśliwy, że jemu jest dobrze. Pewnego dnia usłyszałem, jak mówiono, że kwiat zasługuje na lepszą doniczkę. Rozbito mnie na dwoje; bolało to okropnie, ale kwiat dostał lepszą doniczkę, a mnie wyrzucono na podwórze, gdzie leżę jako stara skorupa – zostało mi jednak wspomnienie, którego nikt mi nie może wydrzeć."
Pragnęłabym, aby w zakończeniu kwiat podziękował staremu imbrykowi...ale jego przeznaczeniem było doświadczyć mądrości dopiero po stracie...

-A co ze starą, pękniętą skorupą imbryka?
-Skorupa niechaj śpiewa:  

                                                    
                                                                                     
                     
                              zdjęcie żywicznej skorupy imbryka- formy ceramicznej odnalezionej w ruinach                                                                                  zlikwidowanego zakładu ceramiki



czwartek, 28 stycznia 2016

Monochromatyczne opowiadanie o kobiecie

akryle na płótnie







           













Gdy rozum zawodzi- bądź odważny

Herbertowskie przesłanie na dziś:
  "Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu 
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo

bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeź się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów

Bądź wierny Idź"



fragmenty widowiska teatralnego Sceny Faktu Teatru Telewizji 
"Śmierć rotmistrza Pileckiego" 




"...czuwaj - kiedy światło... daje znak - wstań i idź..."
 fotografia z archiwum prywatnego
                                                                                     
                   

                                 

środa, 27 stycznia 2016

"Narnia" dla każdego...

 SZAFA- niby taki przedmiot, mebel towarzyszący nam  w codziennej rzeczywistości, w którym  to najzwyczajniej w świecie nie możemy odnaleźć swojej ulubionej bluzki, ale jakże istotny...
Dzieciom kojarzący się z zabawą w chowanego. Ludzie starsi natomiast, zmierzający do kresu życia, będą w niej wieszać ubranie, w którym odejdą i w które trzeba będzie ich przyodziać do ostatecznej drogi. Każdy na różnym etapie życia inaczej postrzega i użytkuje przedmioty...
Odmiennie będzie czytała ów przedmiot wdowa lub wdowiec po stracie osoby ukochanej, przygotowani, bądź nie przygotowani na tę chwilę, a inaczej osoby, które takiego "ubytku" nie doświadczyły. Dla tych wspomnianych przeze mnie jako pierwszych, staje się ona niezwykłą krainą, sanktuarium wspomnień, miejscem penetracji ubrań, śladów osoby, której fizycznie brak...
Pięknie tę myśl ujął Miron Białoszewski:
"Już idę po pierwszej drabinie mojego życia. Każdy stopień śpiewa kolędę o moim narodzeniu.Cztery piętra  to moje ewangelie ułożone - jedna na drugiej  w ogromnej drewnianej półce szafy przedziwnej, szafy zarannej,  szafy najpiękniejszej, w której dokoła mnie mieszkało tylu ludzi".

Czasami warto spojrzeć na zwykły przedmiot z innej perspektywy...

     
 Do tych rozmyślań załączam mój obiekt "Narnia dla każdego"

                                                                                   




Zastanawiałam się jaki utwór muzyczny byłby odpowiedni do tych refleksji ?
Odpowiem, że około dwa tygodnie temu powyższy obiekt odzyskał świeżość w mojej głowie dzięki temu, niezwykłemu wykonawcy:



                                                                                   

                                                                                         






Odkryj w sobie dziecko...


"Mam trzy latka, trzy i pół, sięgam głową ponad stół,..."
...mam rok, mam dwa lata, mam cztery lata, mam pięć lat...i możemy tak wyliczać, aż do aktualnego naszego wieku...
Nosimy w sobie różne wcielenia. Możemy być np. trzylatkiem, który przypadkiem o własne nogi się przewrócił. Sześciolatkiem, który w dzień targowy zagubił się mamie przy straganie z warzywami. Dziesięciolatkiem, który panicznie bał się szkoły i wszystkiego, co z nią związane. Nieśmiałym nastolatkiem, który miał pryszcze na czole i popadał z tego powodu w ogromne kompleksy. Siedemnastolatkiem, który bał się wkraczania w dorosłość...
Tak oto, my- dzieci, chodzimy w ciałach dorosłych do momentu, aż w końcu znajdzie się powód, że znów odkryjemy w sobie na nowo utracone dzieciństwo...Tylko z taką różnicą, że to teraz my decydujemy w co się chcemy bawić...



                                                                             

                                                                    " I co byś chciał?
                                                                    Kim jesteś teraz powiedz mi?
                                                                    I co byś chciał?
                                                                    A co tu najważniejsze jest?"




                                                                                

"Kobieta bruzda"







  "KOBIETA BRUZDA"
                            ( z cyklu "Posłania")- warsztaty z pogranicza teatru i plastyki

"Ziemia rozpoznaje ludzi, w których zakwita Wielka Tajemnica. Jest w nich zmysłowość, są ześrodkowani, poruszają się z gracją. Emanują spokojną energią płynącą w ciszy ich wnętrza i widoczną w ich działaniu. Jest w nich pokorna pewność siebie, połączenie szacunku, poczucia humoru i świętości. To osoby magiczne, za którymi Ziemia tęskniła."
                                                                                                                -Ken Carey



                                                                               






Obraz i dźwięk to jedno...



                                                                           

"Czarny woal" akryl na płótnie


                                                                                 


                                                                        

wtorek, 26 stycznia 2016

O szczęściu



Czym jest dla nas błogosławieństwo bycia szczęśliwym? Dobrym losem? Ekstazą? Przypadkiem? Pomyślnym obrotem spraw?...?
Czy jest to "żyła złota" zapewniająca nam taki błogostan upojenia, ukojenia, zadowolenia, wesołości....?
Myślę, że wszystko zależy od tego, jak pojmujemy szczęście. Czy jest ono dla nas wyimaginowanym światem, czy też odnajdujemy je w naszej codzienności, w drobiazgach i w krótko trwających chwilach. Jeśli ktoś żyje poszukiwaniem szczęścia tworzonego przez wyobraźnię i stawia mu zbyt wysokie progi, jest mu trudniej. A przy tym poszukiwaniu ideału szczęśliwości trzeba także uważać, coby przypadkiem losu nie spaździerniczeć, bo w myśl starego porzekadła użytego w przewrotny nieco sposób: "jak się nie ma, co się lubi, to nie lubi się i tego,co się ma..."





                                                                              
                                              ...a  może ktoś chętny na wyspy szczęśliwe?


                                                     

historia życiem pisana.


Onegdyś, w jakichś latach 50-tych poprzedniego stulecia Moja Ciotka zakochała się żarliwie w młodzieńcu pochodzącym z tej samej miejscowości, z której ona pochodziła. No cóż, jak to wtedy bywało, to rodzice decydowali, czy młodzi mają się pobrać. Ona okazała się dla jego rodziców nie taka, bo uboga. Była nieciekawą partią na żonę. A młody? Młody podporządkował się rodzicom. Wściekłość w nią straszna wstąpiła i wyjechała do Warszawy. Tam poznała drugiego mężczyznę, którego podobno kochała. Raczej wyszła za niego na złość temu pierwszemu. Znalazła pracę pisując artykuły do warszawskich gazet. Miała talent do pisania, była niezwykle inteligentna. Cieszyło ją to zajęcie. Urodziła mu też dwie córki. Lecz pewnego dnia pojawił się ten pierwszy, dowiedział się gdzie mieszka i stanął u drzwi. Mąż i miłość sprzed lat razem siedli na tapczanie i zaczęli szlochać.
Cała ta historia zakończyła się rozpadem związku. Uparta Ciotka pozostawiła obu panów i postanowiła żyć wychowując córki samotnie. Mój Ojciec, ja odwiedzaliśmy ją wielokrotnie. To była wspaniała kobieta, która zaszczepiła Memu Tacie i mnie miłość do Warszawy. Będąc  najstarszą córką musiała  już za młodu zajmować się wychowywaniem  najmłodszego rodzeństwa- w tym Mojego Taty.

Jednak sama później żyła tak, jakby cały świat o niej zapomniał i zaczęła dosłownie wypierać z pamięci osoby, sytuacje, miejsca, zdarzenia...., bo najzwyczajniej w świecie zachorowała na Alzheimera. Tak oto umarła nie wiedząc kim jest i kto z nią był, aż po kres jej życia. Chwała dla córki, która przy niej trwała do końca. Analizując w głowie tę historię to ogarnia mnie żal, że człowiek może być tak zawzięty, żeby pozostać samotnym, aż do końca swoich dni...odrzucić miłość, rodzinę...Niepojęte, a jednak możliwe...
Mam nadzieję, że ta historia poruszy serca Tych uparciuchów, którzy zapomnieli kim są i kto przy nich stoi murem. Dbajmy o naszych bliskich, przyjaciół, bo nie znamy ani dnia, ani godziny i tego, czy za chwilę będziemy jeszcze pamiętać... albo, czy ktoś będzie o nas pamiętał...
Jak słucham Stanisławy Celińskiej to rodzą się w mej głowie właśnie takie to wspomnienia... i chciałabym zatrzymać czas...




  
"...kiedyś zatrzymam czas i na skrzydłach jak ptak będę lecieć co sił tam, gdzie moje sny..."
  


                                                                             
"Mówię tak, 
mówię nie, 
bywa, że 
czasem jestem dziwna
 jak to miasto..."



                                                                           









                                                                              


                                                                     

O rozpaczy




"Bez trudu zdołasz przetrwać każdy dzień, jeśli potrafisz przetrwać jedną chwilę.
Rozpacz to wytwór wyobraźni, która udaje, że przyszłość istnieje i uparcie przewiduje miliony chwil, tysiące dni, czym tak Cię wyczerpuje, iż nie potrafisz żyć chwilą, która trwa."
                                        
                                                                       ANDRE DUBUS "Historia pewnego ojca"




                                                             




                                                         

O przewartościowywaniu

  
  
W pewnym momencie naszego życia przychodzi taki czas, w którym przewartościowujemy wiele rzeczy. To, co było dla nas onegdyś istotne, staje się wartością drugiego planu.To tak, jakby ktoś kiedyś podarował nam butlę z tlenem, ale nagle okazuje się, że my tak naprawdę jej nie potrzebujemy, bo organizm zdążył już dostosować się do "warunków kosmicznych". Stawiamy wtedy na prawdę i autentyczność oraz działamy w zgodzie z naszym sumieniem. To pozwala nam odetchnąć pełną piersią i czerpać satysfakcję z tego, co nam zostało dane, a mianowicie z TALENTU...  





                                                                                  


                                                               

poniedziałek, 25 stycznia 2016

O władzy


Dzielmy się tym, co mamy, a czego nie mają inni. Nie pokazujmy za wszelką- ludzką cenę rządów mocnej ręki. Troszczmy się o drugiego człowieka, bo to, a nie nic innego da nam poczucie spełnienia. Tego nie da nam dominacja i władza. Czy zawsze zwyciężają ci, co nienawiścią silni i szydzą z innych?
Jak mówi Stanisław Jerzy Lec "Nie muszą mieć wiele do powiedzenia ci, co mogą rozkazywać gestem".Ta sentencja wydaje się nader prosta i smutne, że zapewne trafi tylko do umysłów wybranych. Raczej do tych, który choć raz zaznali upokorzenia...Do tych, którzy potrafią mówić prawdę, potrafią walczyć o siebie i przed władzą nie chowają głowy w piasek...Do tych odważnych, których za szczerość uważa się za niewygodnych wariatów...




                                                                 

Nie traktuj siebie tak poważnie...



 
Musi minąć kilkadziesiąt lat nim człowiek zrozumie, że traktuje siebie zbyt poważnie i że w  końcu nadszedł moment, że jest w stanie to pojąć. Wywiesza wtedy białą flagę i akceptuje swoją niedoskonałość.
Często już od samego urodzenia żywimy przeświadczenie, że musimy być idealni pod każdym względem, ponieważ w głębi duszy czujemy się jak kompletne zero. Podczas naszego bytowania mózg wysyła nam błędne informacje ostrzegawcze, że nie jesteśmy doskonali. Nasz mózg cierpi przy tym na ślepotę, bo akceptuje tylko to, co jest albo czarne albo białe. Nasze szare komórki nie pojmują, że w życiu jest wiele odcieni szarości, że życie to nie egzamin, który można zaliczyć albo oblać.
I co wtedy? Wtedy to stajemy się kłębkiem nerwów, bo znów nie daliśmy rady, bo nie zrobiliśmy czegoś na czas, a przecież zawsze nam się to udawało... W końcu nasz organizm- jego fizyczność podpowiada nam: "STOP- Ty nie musisz być doskonała! Nikt, absolutnie nikt tego od ciebie nie wymaga! Nie spinaj się! Nie traktuj siebie tak poważnie! Nikt poza tobą tego nie robi!"
Pisząc to życzę Wszystkim więcej dystansu do samego siebie, czasu dla siebie ,szacunku do samego siebie,...i wszystkiego  najpiękniejszego dla nas samych...


                                       



                                                                       

"Portret kobiecy" Wisławy Szymborskiej

 
...kobieta... w czarnym płaszczu...pośród kretowisk...tak to portret każdej z nas...

"... Musi być do wyboru. 
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło. 
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby. 
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo... "

                                                           Szymborska Wisława
                                                               "Portret kobiecy"


              fotografia z warsztatów z pogranicza teatru i plastyki "W poszukiwaniu tożsamości"
                                           Centrum Rzeźby Polskiej Orońsko 2003 r.

                                   


Herbertowski napis...



Taki utwór na dziś:

"...we mnie jest płomień który myśli
i wiatr na pożar i na żagle

ręce mam niecierpliwe
mogę
głowę przyjaciela
ulepić z powietrza

powtarzam wiersz który chciałbym
przetłumaczyć na sanskryt..."
                             
                                                  Zbigniew Herbert "Napis"

niedziela, 24 stycznia 2016

O zazdrości

Nie ma takiego człowieka, który by nie doświadczył zazdrości...
Skąd ta niechęć, zawiść ? No, bo chyba każdy zaznał takiego uczucia ze strony najbliższego otoczenia wtedy, kiedy to powodziło mu się całkiem dobrze, albo doznawał jakiegoś sukcesu...
Niezwykle mądrze ujął to uczucie ks. Józef Tischner:
"Zazdrość nienawidzi bliźnich nie dlatego, że są źli, ale dlatego, że są dobrzy, a nawet lepsi od nas. W gruncie rzeczy nienawidzi ona dobra, o ile nie jest "jej dobrem". Zazdrość rzuca podejrzenia, oskarżenia, wiecznie "demaskuje" innych, nie spocznie, dopóki nie "dowiedzie", że bliźni jest niecnym obłudnikiem."
To uczucie to również iluzoryczny obraz, który tworzymy w naszych głowach, odbiegający od faktów i  rzeczywistości z nimi powiązanej. 
Chorobliwa zazdrość powoduje brak zaufania, ale i chęć przejęcia władzy nad drugim człowiekiem. Zazdrosny staje w obliczu zagrożenia i działa agresją. Za wszelką cenę chce zdobyć władzę nad tym, któremu się powiodło, podciąć skrzydła.Takim człowiekiem miota irytacja, przygnębienie i niepokój...Praca nad wyzbyciem się tego uczucia to przede wszystkim rozwój umiejętności dziękowania, wzajemnej życzliwości i radości z cudzego powodzenia...
Zatem niech każdy z nas małymi kroczkami wychodzi z obłędu zazdrości i stara się "wzbudzić u drugiego poczucie człowieczeństwa  poprzez wyzwolenie jego naturalnej wolności..."



"Biały woal"

takie moje wynurzenie...
Siedzę tak sobie w wirtualu i otrzymuję powiadomienie, że mam dziś wspomnienie...
No to może jakaś retrospekcja z realu?
Otóż czasami tak bywa, że przytrafiają nam się rzeczy, których nie jesteśmy w stanie pojąć naszym umysłem, a mianowicie takie, że czujemy, że jakaś siła natury wyższej była w to zamieszana. Wtedy powraca nam wiara w cud.
Ten cud, którego doświadczyłam i chce tu opisać pomogła mi również zbudować moja wyobraźnia.
Szesnaście lat temu, w dniu mojego ślubu, w brzydkim, szaroburym miesiącu lutym, zastanawiałam się jak ja przeżyję ten dzień pośród tylu ludzi, kiedy to brakuje mi najważniejszej osoby- ojca. Oczywiście byłam pewna tego, że się rozkleję, no i tak się stało. Przepłakałam całą przysięgę małżeńską. Szlag trafił makijaż!!!
3/4 kościoła ryczało...
No, ale do czego to ja tu zmierzam, a mianowicie- jak już wspomniałam pogoda była psia, ciemno i nijak na dworze. Oczywiście suknia zachlapana u dołu błotem.
Przyjechała rodzina muzyków, którzy zaczęli grać na zamarzniętych instrumentach, no i ten marsz weselny był z lekka okaleczony, ale dla mnie wspaniały. No ale dalej zmierzajmy do tego cudu...
Po odsłuchaniu Mendelsona- wychodzę ja z mężem przed kościół, a tu biało, rozumiecie? Biały welon dla mnie, prosto z nieba- NAJPIĘKNIEJSZY PREZENT ŚLUBNY, od najważniejszego człowieka, którego ze mną w tym dniu fizycznie nie było...
Wiem, że to brzmi absurdalnie...ale ta interpretacja przywraca mi nadzieję, że gdzieś tam w górze stoi rzesza Cichych Aniołów...
I tak to sobie myślę, po latach, obserwując różne śluby, uroczystości, święta, wydziwiania , sztuczne kwiaty i girlandy, że ta cała sztuczna oprawa nie ma znaczenia, to nie stanowi o istocie tak ważnego dla nas tu i teraz. Ważne jest mianowicie, głębokie odczuwanie bycia z ludźmi- odczuwanie miłości. Bo przecież kochamy Tych, z którymi dzielimy życie, ale i Tych, których pośród nas nie ma...Tych, z którymi chcielibyśmy dzielić wiele takich momentów ...
Zatem, nic nie dzieje się bez przyczyny, a wyobraźnia jest niezwykłym instrumentem, który przywraca człowiekowi wiarę w cud...


                                         ,,Biały woal'' (z cyklu ,,Przedmioty'')- akryl na płótnie.