poniedziałek, 2 maja 2016

"Szpetna czterdziestoletniość"

"Boję się rano wstać, boję się dnia, codziennie rano boję się otworzyć oczy, ze strachu przed świtem, zupełnie nie wiem, co zrobić z nadchodzącym dniem.... Mam niby jakieś obowiązki, a przecież – pustka, jakby zupełnie nie miało znaczenia, czy wstanę, czy nie wstanę, czy zrobię coś, czy nie zrobię..., higiena, jedzenie, praca, jedzenie, praca, palenie, proszki, sen."
                                                          
Ten cytat z "Dnia świra" przekazuje nam, jak wygląda proza życia statystycznego czterdziestolatka, który ma wrażenie, jakby  już  przeżył wszystko i już nic lepszego  mu się w życiu nie przydarzy. Na dodatek jest na takim etapie, że tęskni za przeszłością, ale nie chciałby za żadne skarby zamienić tego stanu  świadomości, który posiada obecnie, na ten sprzed 20-15 lat, jest mu w nim dobrze...Może w końcu dojrzał?
 Niektórzy są w proszku, rozsypują się, wypalają, rozmontowują, niektórzy są poukładani, bo życie zabrało im całą spontaniczność, nie mają odwagi na szaleństwo, a właściwie zapomnieli , co oznacza to pojęcie...
 A czego  żal w tej szpetocie czterdziestoletniej?
A mianowicie ciała, które za chwilę pomarszczy się, zdeformuje jak wysuszony owoc winogrona na słońca skwarze...
 " Tak, by nam się serce rwało do ogromnych, wielkich rzeczy, a tu pospolitość skrzeczy"taka ponadczasowość myśli Wyspiańskiego zdaje się być tu najtrafniejszym określeniem stanu  ducha tego człowieka, co nie oznacza, że ma on siedzieć na przysłowiowym zadku, i czekać, aż czas mu przesypie się między palcami.
Takie refleksje mnie dziś dopadły...
A w załączeniu dla "szpetnych czterdziestoletnich"scena z filmu "Dzień świra" ....

P.S. Żeby nikt nie czuł się urażony- ja tez do nich się zaliczam... :)
                                                                                



                                                                         






                                                 





2 komentarze: