Ten cytat z "Dnia świra" przekazuje nam, jak wygląda proza życia statystycznego czterdziestolatka, który ma wrażenie, jakby już przeżył wszystko i już nic lepszego mu się w życiu nie przydarzy. Na dodatek jest na takim etapie, że tęskni za przeszłością, ale nie chciałby za żadne skarby zamienić tego stanu świadomości, który posiada obecnie, na ten sprzed 20-15 lat, jest mu w nim dobrze...Może w końcu dojrzał?
Niektórzy są w proszku, rozsypują się, wypalają, rozmontowują, niektórzy są poukładani, bo życie zabrało im całą spontaniczność, nie mają odwagi na szaleństwo, a właściwie zapomnieli , co oznacza to pojęcie...
A czego żal w tej szpetocie czterdziestoletniej?
A mianowicie ciała, które za chwilę pomarszczy się, zdeformuje jak wysuszony owoc winogrona na słońca skwarze...
" Tak, by nam się serce rwało do ogromnych, wielkich rzeczy, a tu pospolitość skrzeczy"taka ponadczasowość myśli Wyspiańskiego zdaje się być tu najtrafniejszym określeniem stanu ducha tego człowieka, co nie oznacza, że ma on siedzieć na przysłowiowym zadku, i czekać, aż czas mu przesypie się między palcami.
Takie refleksje mnie dziś dopadły...
A w załączeniu dla "szpetnych czterdziestoletnich"scena z filmu "Dzień świra" ....
P.S. Żeby nikt nie czuł się urażony- ja tez do nich się zaliczam... :)
Acha!;-)
OdpowiedzUsuń:)) to mnie masz Jolu...
Usuń