Kiedy odejdziemy od siebie
tak bez zazdrości
ty sam i ja sama
z czystej potrzeby,
przygotuję ubranie
na ten czas.
Poskładam nasze
pranie ostatni raz...
Po raz drugi
Mendelsona usłyszę...
A po drugiej stronie Styksu
ujrzę tych,
którzy trzymają
w dłoniach ciszę.
Wtedy to,
tak bez zastanowienia,
na obiad, podam im instrumenty,
aby nakarmić zwykłą pustkę
dźwiękiem nieskończonym,
magicznym i zaklętym...
tak bez zazdrości
ty sam i ja sama
z czystej potrzeby,
przygotuję ubranie
na ten czas.
Poskładam nasze
pranie ostatni raz...
Po raz drugi
Mendelsona usłyszę...
A po drugiej stronie Styksu
ujrzę tych,
którzy trzymają
w dłoniach ciszę.
Wtedy to,
tak bez zastanowienia,
na obiad, podam im instrumenty,
aby nakarmić zwykłą pustkę
dźwiękiem nieskończonym,
magicznym i zaklętym...
z dedykacją dla Mojej Joanny ...
https://www.youtube.com/watch?v=u9Dg-g7t2l4
Świetna robota!! I wiersz i zdjęcie. Czapki z głów!
OdpowiedzUsuńto jest powrót do pomysłu, który kiedyś sie narodził tylko nie potrafiłam ubrać go w słowa... dziękuje Ci za ten komentarz Witku i pozdrawiam... :)
Usuń