środa, 15 czerwca 2016

Smutno mi Boże

z pochyłych liter
słowa ułożę
cięte kalekie
ostre jak noże
za domem
wersów krew popłynie
rzeką smutku
w ukochanej dolinie
zaleje łąki
i znajome bezdroże
gdzie Norwid płacze
a Słowacki szepcze:
"smutno mi Boże!"
                                      "Smutno mi Boże" Małgośka 15.06.2016 r.
                                                                                      

8 komentarzy:

  1. Witaj Witoldzie.. tak to już jest wtedy, gdy to, co nas otacza narzuca nieustannie myśl nad tykającym zegarem i przemijającą chwilą...Twoja proza, fotografie dokładnie mówią o tym samym,co moje wiersze, obrazy stąd to zrozumienie, tak mniemam...no i nie oznacza to, że musimy być chdzącymi klepsydrami? Prawda?... pozdrawiam Cię i dziękuję za zrozumienie :)

    OdpowiedzUsuń

  2. Małgoś!

    Te słowa, bez pytania lokują się w sercu. Tyle w nich podobieństwa do moich własnych myśli – tych z gatunku bardziej /smutczanych/.

    Wiesz? Kiedyś byłam tak bardzo pewna potęgi rozumu, że opierałam na nim wszystko. Każde z moich działań. Każdą z decyzji. Próbowałam też ‘rozumowo’ podchodzić do wszystkiego co mnie spotykało.

    Któregoś dnia ziemia usunęła mi się spod nóg. Przeżyłam. Ale później był kolejny raz. I kolejny.

    Nie potrafiłam sobie już niczego logicznie tłumaczyć. Czułam taką pustkę, ogromny chłód, zimno narastające w środku. Cały wolny czas spędzałam na cmentarzu, przy rodzinnym grobowcu.

    Nie potrafiłam być z dala.

    Świat dotychczas dobrze mi znany, stał się nagle taki - nie mój. Każda myśl bolała, a kolejny dzień wydawał się nierealny (do dziś czasem tak miewam).

    Uznałam, że nie ma innego wyjścia – muszę /zwariować/.

    Żyć – mocniej sercem. Dla serca.

    Bo tylko ono potrafi znaleźć odpowiedzi tam – gdzie rozum już się poddaje i nie ma niczego do powiedzenia.

    Istota rzeczy się nie zmieniła. Zmienił się tylko klimat wewnątrz mnie. Spojrzałam spokojniej, przede wszystkim na siebie. Odstawiłam na bok Logikę (używam jej jeszcze tylko przy pracy), uaktywniłam ładunki emocji, przez wiele lat ukrywane. Zmieniłam /ramówkę/. Nie wyłączyłam umysłu, po prostu nie pozwoliłam już sercu dłużej przebywać w próżni. Żadnej więcej ciemności, żadnego odcinania się, żadnego wmawiania sobie – jaka to jestem silna.

    Pustkę – zapełniłam słowami. Otworzyłam się na nie.

    Stały się oczyszczeniem. Wzorem, który zaczął się w końcu układać. Dzięki dobremu, właściwemu słowu można wiele udźwignąć. O wiele więcej, niż potrafi unieść cisza.

    A później…

    Odnalazłam SENS.

    Moje Słonko.

    I wtedy zrozumiałam czym naprawdę jest – SZTUKA ŻYCIA.



    Po nocy – dzień.

    Po burzy – słońce.

    Po smutku – radość.


    /Wszystko jest potrzebne i wszystko jest – po coś/. Z czasem się o tym przekonujemy.

    Widoczne w poście ‘obrazki’ – też mogą mieć głębszy przekaz.

    Sens, zrozumiały tylko dla ‘wtajemniczonych’. W moim przypadku biedronka, czy niezapominajka (niezabudka) to wyraz tęsknoty, czasem bolesnej. Zapewnienie o pamięci, o uczuciu które się nie zmienia. W biedronkach jest MOC. A ile jej jest w niezabudkach. O Boże! :)

    Miłość –‘można napisać’, i czasem tak robię, ale można też ‘powiedzieć’ odpowiednio wybraną piosenką czy barwami.

    Się rozpisałam. Wybacz.

    Spokojnego wieczoru i dobrej nocy.


    P.S. Podoba mi się motto, które masz na swoim profilu „Człowiek jest tyle wart, ile zostawi po sobie”.

    Lubię Twoje prace. Wiersze też. Nie 'zasmutkowywuj się' na długo. Czekam na uśmiech:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Tamido witaj...
    wiesz ja nie jestem smutasem, ponurakiem...na mojej twarzy bardzo często gości uśmiech...
    tak jak napisałaś:

    "Po nocy – dzień.

    Po burzy – słońce.

    Po smutku – radość."
    tak jest z nami wszystkimi, mamy te słabsze i te mocne momenty, kiedy to stąpamy twardo po ziemi... ja teraz odnalazłam sens w tym, co robię- to jest mój motor napędzający silnik- praktycznie nie ma dnia, żebym czegoś nie stworzyła, to jest ta siła! moc! to, że ktoś pisze pesymistycznie, nie oznacza, że wpada prosto w przepaść...wyrzuca raczej to, co nim targa...to jest moja sztuka życia do której powróciłam po 15 latach stagnacji...dlatego tez teraz wszystko się wylało tak nagle i może dla niektórych drażliwie, ale ja...ja robię swoje....dalej nadrabiam utracony czas...dlaczego smutek, bo jest mi bliższy ...siedzi we mnie baaaardzo dużo tego pokładu i muszę to wyrzucić... pozdrawiam Cię serdecznie i biorę do serca to co napisałaś- UŚMIECHAM SIĘ :)dziękuję...

    OdpowiedzUsuń
  4. a mnie przyszło na myśl...

    Wszechświat jest NIESAMOWITY!!!

    Na wszelkie zawirowania - przychodzi wyciszenie,

    na każdą ślepotę - objawienie,

    na każdą niemoc - siła,

    na każdy jad - miłość.

    Pozdrawiam Was <3
    Małgosiu kocham Ciebie i to co tworzysz -jesteś BOŻYM CUDEM, MOIM CUDEM <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odjęło mi mowę Asiu...jesteś dla mnie siłą, objawieniem i mocą każdego mojego dnia... piękna konkluzja:

      każdą ślepotę pokonałam- objawieniem,

      na każdąc moją niemoc otrzymałam od Ciebie siłe,

      na każdy jad, wsparcie Przyjaciela- Twoją miłość.

      jakbym mogła rzuciłabym z czerwonej wstęgi wielkie serce i położyła na tej dolinie, gdzie płacze Norwid, a rzeka płynie i płynie... <3 z serca dziękuję...

      Usuń
    2. a z tą wstęgą to ja nie blefuję :)

      Usuń
  5. no to sobie teraz poryyyyczę... ze wzruszenia.
    ściskam z całego serca moja Ty Kochana <3

    OdpowiedzUsuń