kiedy już w moim życiu
zapadnie ostatni zmierzch
zapadnie ostatni zmierzch
taki co prawie noc śmiertelna
wejdę na dach
wejdę na dach
zabiorę ze sobą ciebie
i ulubiony pled
i ulubiony pled
spojrzę po raz ostatni
jak kręci się świat
jak kręci się świat
przymknę tak leniwie...
oczy bez życia
oczy bez życia
latarnik przyjaciel rozbudzi
mrugajace światła gwiazd
mrugajace światła gwiazd
palącym gardło i serce
tchnieniem wypowiem
tchnieniem wypowiem
dobranoc kochany
tobie pora już spać
tobie pora już spać
a ja...
pozwól że w tym zamrożeniu
cicho odejdę...
pozwól że w tym zamrożeniu
cicho odejdę...
założę na drogę
jedynie szafirową sukienkę
jedynie szafirową sukienkę
tę ulubioną...
tę od ciebie...
tę od ciebie...
abyś pamiętał
że gdzieś tam
pomiędzy jestem
pomiędzy jestem
poza orbitami zimnych planet
w nitkach błękitu
chowam tęsknoty spojrzenie
i czekam...
chowam tęsknoty spojrzenie
i czekam...
czekam na ciebie
Ech...piękne!! Mamy tak samo, tylko sukienki nigdy nie dostałem. No ale czujemy podobnie :)) Chociaż...Ja wezmę zn dach swoją latarnię. Tak przynajmniej o sobie myślę. Cudowny tekst...cudowny...
OdpowiedzUsuńcieszę się ogromnie, że podoba Ci się ten zlepek słowny...jak zwykle dziekuję serdecznie za ważne słowo :)
OdpowiedzUsuńMoja droga, jak Ty mi Enyę podrzucasz...to ja już nie mam słów :))
OdpowiedzUsuń:)
Usuń