Miałam marzenie- cisza mi je skradła...
Kiedy nadchodzi taki dziwny czas podsumowań, refleksji, niejednokrotnie zastanawiam się, co dla człowieka winno być najistotniejsze. Gonimy za marzeniami na realizację, których brakuje nam czasu, bo na początku drogi jesteśmy młodymi, rządnymi sławy duszami. Kiedy już dotkniemy marzenia kołyszącego się na różowych chmurach, zabija je w nas nuda, brak dziecięcej naiwności i zachwytu. Karmiąc głód złudzeń nadal poszukujemy wrażeń, niejednokrotnie wszczynając burze i huragany. W gruncie rzeczy okazuje się, że nasz organizm dojrzewa, starzeje się i marszczy. Z czasem też tego biegu już nie wytrzymuje. Jesteśmy wtedy jak mądre, stare dzieci wypadamy z tarczy, w sercach łamią się nam wskazówki organicznego zegara. I nagle poza tętnem świata przychodzi nam żyć, a największym pragnieniem staje się święty spokój i cisza. Cisza, o której ścigając się z całym światem najzwyczajniej zapomnieliśmy, bo człowiek całe życie dojrzewa do ciszy...Do marzenia o ciszy...
Poza tętnem... Wiesz, potrafisz wzruszyć i wywołać zastanowienie. Prześlicznej urody tekst. Mądry i pełen zrozumienia życia. Dziękuję Ci za niego. Bardzo, bardzo dziękuję :))
OdpowiedzUsuńPS. Kapitalne zdjęcie :))
Dziękuje Witku- dziękuję...
OdpowiedzUsuńChyba najpiękniejsza jest ta cisza w człowieku...
OdpowiedzUsuńTo prawda... długo człowiek szuka za siódmą górą, za siódmą rzeką, by trafić do źródła- samego siebie...
OdpowiedzUsuń