łap światło
nim oczy twoje nocą nie gasną
nim oczy twoje nocą nie gasną
wydzieraj zachłannie z wnęk
z życia nagarniaj
z życia nagarniaj
trzymaj w znamionach
piegach i głębokich jak źródła prawdy zmarszczkach
piegach i głębokich jak źródła prawdy zmarszczkach
nie bój się że jesteś naiwnym dzieckiem
pomarszczone palce czerwienią
garbatej miłości parzysz
garbatej miłości parzysz
nie uciekaj od blasku do sosnowej trumny
i nie zakopuj w ziemi marzeń
i nie zakopuj w ziemi marzeń
jak wychudły księżyc napełniaj się nadzieją
że dla świata będziesz kiedyś jasną pochodnią
że dla świata będziesz kiedyś jasną pochodnią
że taki świt w końcu nastąpi
z którym poczujesz w klatce ucisk
z którym poczujesz w klatce ucisk
jak wtedy kiedy w dzieciństwie
wiatr znaczył cię uśmiechem gorącego słońca
wiatr znaczył cię uśmiechem gorącego słońca
Małgośka
Wiesz, przeczytałem kilka razy. Ale nie, nie dlatego, że nie rozumiem, ale dlatego, że otwierają się dla mnie nowe interpretacje, nowe znaczenia. Pięknie łapiesz światło i pięknie wiążesz to z życiem. I jest w tym uśmiech i jest powaga. Wspaniałe Małgosiu :)) Pozdrawiam Cię w tę grudniową noc bardzo, bardzo serdecznie :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Coebie Witku słonecznie tej nocy...
OdpowiedzUsuń