piątek, 5 stycznia 2018

Bezdomna samotność

poeta to sarna
bezdomny obłąkaniec
dzikie zwierzę
z wielkimi oczami
nie ma mieszkania
bo na cholerę mu
na ziemi dom
futryna
drzwi
próg
pomieszczenie
na jakiego diabła...
najlepiej żeby
zamieszkał na środku
zielonej łąki
albo na polu
i nie miał sufitu
bo jego wyobraźnia
nie jest niczym
ograniczonym
od wspomnień
zawłaszczyłby jedynie
na krótkie życie
potrzebne mu
tu i teraz
do podparcia
zapomniane
krzesło
i stół
i gdyby nagle
i przypadkowo okazałoby się
że na tym dobrym pustkowiu
odkryłby go tłum
nienakarmionych
słowem
ludzi
swoją muzę
ukryłby na ten czas
pomiędzy wierszami
w sekretnym
notatniku
gdzie obrastałaby powoli
ostrymi kolcami
jak sparaliżowany jeż
przyłapany przez
wściekłe psy
na gorącym
uczynku
kamuflując tak
skrzydlatą duszę
niejednokrotną ucieczką
w wolną przestrzeń
natchniony zawsze
ochroni jaśnienie
oddane mu
przez boga
na wieczność
jedyną taką
na świecie
cichą kobietę
samotność
poety...
"Bezdomna samotność" Małgośka
                                                                                         

4 komentarze:

  1. Piękny wiersz Małgosiu. Przeszłaś od krótkiej formy do cudownego monologu na jednym oddechu. W punkt, czapki z głów! Pozdrawiam Cię serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiedziałam co o tym myśleć- obawiałam sie przegadania- dziękuję Witku:)i oczywiście pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dziękuję Magdaleno :) i uśmiecham sie do Ciebie...

      Usuń