Jednak z biegiem lat to uległo zmianie. Zadawałam sobie wielokrotnie pytanie, dlaczego ja jako jednostka należąca do ogólnego społeczeństwa miałabym decydować o odebraniu życia osobie, która dopuściła się tego czynu. I dlaczego ten ogół ma decydować również w sprawie czyjegoś życia?
Moje stanowisko uległo całkowitej zmianie po obejrzeniu "Krótkiego filmu o zabijaniu" i po wnikliwym przeczytaniu "O sobie"Krzysztofa Kieślowskiego.
W książce reżyser opisuje jakie emocje targały nim podczas produkcji tego filmu i co było powodem, że podjął się on stworzenia takiego obrazu.
"Chciałem zrobić ten film właśnie dlatego, że to wszystko się dzieje w moim imieniu, bo jestem członkiem tego społeczeństwa, jestem obywatelem tego kraju, i jeżeli ktoś komuś w tym kraju zakłada pętlę na szyję i wytrąca stołek spod nóg, to robi to w moim imieniu. A ja sobie tego nie życzę. Ja nie chcę, żeby to robiono. I myślę, że ten film nie jest o karze śmierci, ale o zabijaniu w ogóle. O zabijaniu, które jest złem, wszystko jedno, dlaczego się zabija, wszystko jedno kogo i wszystko jedno, kto zabija..."
Krzysztof Kieślowski chciał nam pokazać świat, polski świat, który jest ponury i okropny. świat, w którym ludzie nie mają dla siebie litości, w którym się nienawidzą, świat, w którym sobie nie pomagają tylko przeszkadzają, świat, w którym się odpychają, świat ludzi żyjących właściwie samotnie... To takie uniwersum na każdy czas i jeden dzień dłużej...A link ku odświeżeniu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz